Recenzja Dirty John i Dirty John: Betty Broderick, czyli dwa sezony serialu Netflix opartego na prawdziwych wydarzeniach — newsy z компьютерных игр


0

Recenzja Dirty John i Dirty John: Betty Broderick, czyli dwa sezony serialu dostępnego na platformie Netflix, opartego na prawdziwych wydarzeniach.

 
Wrzesień, który już niebawem to zdecydowanie ciekawy filmowo miesiąc, szczególnie na Netflixie. Zanim jednak zanurzę się w serialowo — filmową krainę pora przyjrzeć się serialowej produkcji, a właściwie serii, opartej na prawdziwych wydarzeniach, choć jak jesteśmy informowani podczas seansu, ze zmienionymi nieco postaciami i nieco pokolorowaną fabułą. Mowa tu o dwóch częściach serialu Dirty John, który w dwóch sezonach jest dostępny na platformie Netflix.
 
Ponieważ jak dotąd nie miałam okazji recenzować pierwszej części serialu, a obejrzałam właśnie drugą, to mimo tego, że serie nie są ze sobą fabularnie związane, myślę, że winna Wam jestem małe podsumowanie obydwu serialowych seansów. Te choć zupełnie różne, skupiają się i wynikają z sytuacji i wydarzeń, które niosło ze sobą życie. Wszyscy wiemy, że najlepsze, czasem niestety najbardziej okrutne i traumatyczne przeżycia niesie właśnie los. Filmy czy seriale zbudowana na takich właśnie opowieściach, są zwyczajnie pociągające i dają twórcom szerokie pole do popisu. Tak jest w przypadku dwóch sezonów Dirty John.
 

 
Pozwolicie zatem, że zacznę od części pierwszej, której tytuł brzmi po prostu Dirty John. Premiera serialu, którego twórcą jest Alexandra Cunningham miała miejsce w 2018 roku. Twórczyni czerpała inspiracje z podcastu o takim samym tytule. Jest to dzieło wyprodukowane przez telewizyjną Bravo, dostępne na platformie Netflix. Podcast, na którym bazuje ta trzymająca w napięciu serialowa opowieść będąca jednocześnie dramatem i klimatycznym dreszczowcem, bazuje na serii artykułów autorstwa Christophera Goffarda. Zostały one opublikowane  w Los Angeles Times.
 
Historia tytułowego Johna, psychopaty, oszusta i jednocześnie uwodziciela i mordercy obiegła cały świat i jest naprawdę wstrząsająca. Mimo tego, że podcast do tej pory nie został zrealizowany jako filmowy dokument, a serial raczej nie oddaje całości dramatycznej, czasami wręcz przerażającej historii, to mimo wszystko potrafi zaciekawić. Problemem jednak bywa jego realizacyjna, fabularna niespójność a momentami przesada. Ale zacznijmy od początku!
 
Fabuła przenosi widzów w sam środek biznesowej rzeczywistości Debry Newell (Connie Britton), kobiety osiągającej sukcesy zawodowe, żyjącej w luksusie, ale mającej problemy natury sercowo-uczuciowej. W jej przypadku szczęście w sferze «pracowej», nie idzie w parze ze szczęściem w miłości. Debra to czterokrotna rozwódka, szukająca miłości na przeróżnych portalach randkowych. Po wielu niepowodzeniach, w końcu trafia na mężczyznę idealnego. Ten uroczy, przystojny, wygadany i rozumiejący ją w lot John Meehane (Eric Bana) szybko chwyta naszą bohaterkę za serce i już dwa miesiące później, w tajemnicy przed córkami, Debra po raz kolejny jest szczęśliwą żoną. Niestety, do czasu. Wkrótce okazuje się, że jej wybranek to urodzony kłamca, mający skłonności do agresji, na dodatek narkoman. Te jakże negatywne cechy jej wybranka, choć momentami wprawiają młodą małżonkę w rodzaj dyskomfortu, nie mają jednak wpływu na jej dozgonną miłość. Zaślepiona i szczerze oddana urokliwemu oszuście, tkwi w przeświadczeniu, że on także ją kocha. Problem w tym, że John chce coraz więcej, bierze coraz więcej i staje się coraz bardziej niebezpieczny. To przekonuje naszą serialową protagonistkę do wycofania się ze związku i ukrycia, ale to nie jest wcale takie proste.
 

 
Jak widzicie, historia w Dirty John jest stara jak świat, bo obrazuje klasycznego oszusta matrymonialnego, z tą różnicą, że ten jest znacznie bardziej niebezpieczny i zdecydowanie psychopatycznie inteligentny, co daje mu przewagę i czyni go wiarygodnym. Muszę przyznać, że historia potrafi zaciekawić, momentami trzyma w napięciu, choć wydaje się już dobrze znana i przewidywalna. Atutem jej jest zapewne świadomość, że budowana była na autentycznych wydarzeniach, to bowiem opowieść o prawdziwych ludziach i ich prawdziwym życiu. 
 
Problem w tym, że mimo tego, że dreszczyk emocji często nam towarzyszy, a to dobrze o serialu świadczy, to reżyserka postanowiła opowieść nieco ułagodzić, spłaszczyć i podciągnąć pod melodramatyczną, obyczajową historię rozgrywającą się w świecie bogaczy. Serial, który składa się z ośmiu odcinków, jest zwyczajnie nie równy. Z jednej strony zaskakuje, denerwuje (w dobrym tego słowa znaczeniu, jak być w thrillerze powinno), a z drugiej trąci myszką i dłużyznami. Jest też kwestia doboru aktorów do granych przez nich postaci i samej niespójności i nierówności w grze aktorskiej. 
 
Zdecydowanie na pierwszy plan w serialu wysuwa się postać Johna Meehane’a  granego przez Erica Bana, którego możemy oglądać między innymi w horrorze Zbaw nas od złego, również dostępnym na Netflix. Aktor wcielił się w rolę psychopatycznego uwodziciela, chorobliwego kłamcy i mordercy, będącego zarówno słodkim kochankiem, «do rany przyłóż» i agresywnym samcem, doskonale. Grana przez niego postać jest tak autentyczna i taka barwna, że trudno nie rozumieć na pozór bezsensownego zachowanie oszukanej przez niego kochanki, a później żony. 
 

 
Sporo widzów miała jakieś «ale» do Connie Britton, która zagrała postać Debry Newell, określając jej aktorską kreację jako mdłą. Nie zgadzam się z tym zdaniem, bowiem choć obrazuje ona zupełnie inny charakter postaci, niźli wspomniany John, to jej infantylność, emocjonalny chaos i rozterki rozum — serce są w serialu bardzo widoczne. Zdarzało mi się wściekać na graną przez nią postać, nie rozumiejąc jej zachowania, ale szczerze jej kibicując i dopingując, by jakoś dobrnęła do szczęśliwego finału. 
 
Poprzestanę na tych postaciach, na tych rolach aktorskich, bowiem postacie drugoplanowe nie są tymi, które mogą was niczym pozytywnym zaskoczyć. Można zaryzykować stwierdzenie, że będziecie rozczarowani. Z niewyjaśnionych dla mnie pobudek, reżyserka Alexandra Cunningham, postanowiła przedstawić je dość płytko charakterologicznie, baa….momentami nawet je za nadto przerysować. 
 
Dity John to ciekawa, może nie powalająca, ale intrygująca i trzymająca w napięciu opowieść, zbudowana na dramacie kobiety, która tylko chciała kochać, a która miłości, tej prawdziwej nie znalazła, być może nie mogła znaleźć. Opowieść, choć nie równa, nie skąpi dreszczyku emocji, ubarwiając trzymającą w napięciu treść, świetną pierwszoplanową grą aktorską. Cóż…pozostaje ocenić dzieło, które według mojej oceny, zasługuje na mocne 6,5/10. Sprawdźcie, obejrzycie, oceńcie sami! Myślę, że warto!
 

 
Pora płynnie przejść do kolejnego sezonu Dirty Johna, który niedawno miał swoją premierę na Netflix. Tym razem jest to historia Betty Broderick i takiż tytuł: Dirty John: Betty Broderick otrzymała kolejna serialowa seria. Podobnie jak część pierwsza jest to opowieść, której dominującą, najważniejszą osobą jest kobieta, ale w tym wypadku, kobieca postać wysuwa się zdecydowanie na plan pierwszy.   
Podobnie jak pierwszy sezon, tak i ten, fabuła oparta jest na prawdziwych wydarzeniach, tym razem skupiając się na szokującej zbrodni, którą dokonała wzgardzona, oszukane i odtrącona kobieta, tytułowa Betty. No i w tym wypadku jest tak, że serial absolutnie powala, niezwykle mocno wpływa na współodczuwanie, daje do myślenia i stawia pytania, na które żądamy odpowiedzi. 
 
Jak wspomniałam jest to podobnie jak poprzedni sezon serial składający się z ośmiu odcinków i tak samo jak Dirty John w sezonie pierwszym, wyreżyserowany przez Alexandrę Cunningham, z tą różnicą, że wydarzenia, życiowe losy, na których zbudowana jest ta produkcja potrafią zwalić z nóg.
 

 
Określiłabym tą produkcję na bardzo dobrą, a nawet zmierzającą ku doskonałej z rewelacyjną rolą Amanda Peet, która wcieliła się w rolę tytułowej Betty Broderick. Jest to opowieść o rodzinie, właściwie o małżeństwie, które nie mając nic, kocha się na zabój. Po osiągnięciu sukcesu przez męża, na który złożyło się poświęcenie żony, wychowującej dzieci, pracującej dla męża, spełniającej jego zachcianki, nagle wszystko wywraca się do góry nogami. Świat jaki zna Betty, życie, nagrodzone zawodowym sukcesem męża znika bezpowrotnie. Pozostaje wściekłość, ból, bezsilność i brak zrozumienia dlaczego. 
 
Postaram się Wam nieco przybliżyć warstwę fabularną, ale w taki sposób, by za bardzo nie spojlerować. Otóż w sezonie drugim poznamy historię rodziny Broderick, Betty i jej męża Dana, w którego wcielił się równie doskonały Christian Slater. Jest to opowieść, która zaczyna się wielką miłością, w której to oddana, kochająca żona stara się robić wszystko, by równie mocno kochający ją mąż skończył studia lekarskie i podjął dobrze płatną pracę. Robiąc wszystko, by jego plan się powiódł Betty, pracuje gdzie popadnie, a zachodząc w liczne ciąże, siedzi całymi dniami sama w domu, starając się zapewnić rodzinie miłość i należyty szacunek. Choć w domu jest biednie, ich miłość utrzymuje ich ze sobą razem i daje przetrwać. Aż pewnego dnia Dan postanawia rzucić prace lekarza i zostać prawnikiem. I tak zaciąga kredyt i spełnia swoje marzenia, pozostawiając żonie większość obowiązków przy stale rozrastającej się rodzinie. Gdy już osiąga swój życiowy/zawodowy sukces, a status finansowy rodziny rośnie (już można sobie pozwolić na drogie życie w luksusach), znajduje sobie nową miłość, spychając Betty na plan dalszy, a nawet próbując ją wszystkiego pozbawić. To doprowadza do tragedii, która jest motywem przewodnim tejże serialowej serii.
 
Bo cokolwiek powiedzielibyśmy o Dirty John: Betty Broderick, to produkcja o wzgardzonej, zdradzonej i opuszczonej żonie. O miłości tak silnej, że niemal dotykającej nienawiści. O braku szacunku, i o tym, że bogactwo zmienia człowieka i jego spojrzenie na to, co kiedyś uznawał za normę. 
 

 
Muszę Wam się do czegoś przyznać. Otóż oglądając ów serial, a zrobiłam to jednym tchem, byłam jednocześnie wściekła, zażenowana i zrozpaczona jak można się zmienić i jaką podłą osobą można się stać i jak dobrze można taką postać zagrać. Targały mną takie mocne uczucia, jakich dawna podczas serialowego seansu nie uświadczyłam, nie odczułam. Działo się tak przede wszystkim z powodu świetnie narysowanej fabuły, opartej na faktach, ale także i chyba przede wszystkim, dzięki świetnej pracy aktorskiej
 
Zacznę może od męskiej postaci. Otóż Christian Slater dokonał prawie cudów wyciągając z postaci lekarza — prawnika Dana Brodericka wszystko co w nim słodkie i wszystko co najgorsze. Jeśli mieliście kiedykolwiek uczucie, że macie chęć krzyknąć do kogoś «co ty do diabła robisz?» to wierzcie mi, oglądając ten serial, nie raz przebiegnie wam taka myśl po głowie. Trudno określić postać Dana, oczywiście na etapie bycia już kimś w prawniczym światku, za miłą i słodką. To po raz kolejny obraz wyrachowanego, pewnego siebie, a nawet zadufanego w sobie mężczyzny, który wprawdzie nie jest, jak w przypadku pierwszej części, psychopatą, ale potrafi sprawić, by kobieta, która tak wiele dla niego poświęciła, stała się nikim. Wszystko w tej postaci gra, przede wszystkim mimika twarzy, a szczególnie nie schodzący z twarzy uśmiech. Rewelacja i zarazem koszmarnie emocjonujące doświadczenie, chyba szczególnie dla kobiet.
 

 
Ale królową gry aktorskiej w tym sezonie Dirty John jest zdecydowanie Amanda Peet, jako Betty Broderick. Hmm…..to bardzo zdradziecka postać, która wydaje się nie być klarownie czystą, pozytywną i trudno, przynajmniej na początku określić jej jako ofiarę. I to właśnie jest plus tejże opowieści, bowiem tworzona jest wyrywkowo, kolejne fragmenty rodzinnego scenariusza odkrywane są stopniowo. I oto przekonujemy się jak i dlaczego Betty jest taka nerwowa, czemu działa impulsywnie, czemu jeden czym rodzi agresje, pociągając kolejne traumatyczne wydarzenia i ciąg zdawałoby się bezsensownych jej zachowań. Poznając Betty już wiemy co nią kierowało, strasznie szybko, głównie dzięki świetnej grze Amandy Peet zżywamy się z nią, współczujemy, a nawet kibicujemy w szczęśliwym zakończeniu, choć wiemy, że to łatwe nie będzie.
 
Zwykle tak jest, że to część druga, kontynuacja jest tą słabszą wersją całości. W przypadku Dirty John: Betty Broderick tak oczywiście nie jest, zdecydowanie nie jest. Choć pierwszy sezon zaciekawiał, dawał dreszczyk emocji i był, że tak powiem, w porządku, to drugi powala na kolana, szczególnie fabularnie i zdecydowanie pod względem pracy aktorskiej i bardzo dobrze dobranych aktorów. To nie jest film jednobarwny, wyraźnie skłaniający się w jedną stronę. To serial o niewyobrażalnej zmianie w życiu, jaką samą sobie zbudowała para osób, która kiedyś tak mocno się kochała. To przede wszystkim serialowa produkcja, która w bardzo emocjonalny sposób pokazuje jak blisko miłości do nienawiści, jak cienka granica dzieli te jakże silne emocjonalne stany. Rewelacja! Sprawdźcie serial koniecznie, nawet jeśli nie oglądaliście pierwszej jego odsłony. Pamiętajcie, że fabuły nie są ze sobą w żaden sposób połączone. Miłego seansu, a tymczasem wystawiam swoja ocenę, którą jest mocne 8,5/10. Polecam! 

 
Oglądaj na Netflix
 

Оставить комментарий

Ваш адрес email не будет опубликован. Обязательные поля помечены *